Forum www.boruciarze.fora.pl Strona Główna

WYBUCHOWYCH WSPOMNIEŃ CIĄG DALSZY...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.boruciarze.fora.pl Strona Główna -> „BORUTA” W MOJEJ PAMIĘCI...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zb55
Administrator



Dołączył: 13 Paź 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ZGIERZ/SZCZECIN

PostWysłany: Czw 20:56, 22 Paź 2009    Temat postu: WYBUCHOWYCH WSPOMNIEŃ CIĄG DALSZY...

W ostatnim etapie mojej "kariery zawodowej" w "Borucie" pracowałem na Oddziale WT-8A. Od 1,5 roku byłem młodym żonkosiem, żona Krystyna była w oczekiwanej ciąży, spodziewany poród wypadał na koniec listopada - wiadomo, że przewidywane potrzeby zmuszały do podjęcia lepiej płatnej pracy. Dodatkowym bodźcem był fakt, że "na 8" pracowali już dwaj moi bracia: Stanisław i Stefan.

Budynek "8" był pełen zakamarków, zbiorników, mieszalników, kadzi, pras, nucz próżniowych, suszarni nawiewowych, destylatorów... Powoli poznawałem tajniki technologii, nie byłem samodzielnym pracownikiem ze względu na krótki okres zatrudnienia. Pamiętam "kapciorę" majstrów zmianowych (Tadek Wawrzyńczak i Henio Amsolik) na pierwszym piętrze, gdzie przydzielano pracę - zależnie od potrzeb było to ładowanie kolorowego błocka do brytfann suszarni, wysypywanie suchego już barwnika do beczek, co wiązało się z zapyleniem okolicy suszarni; wsypywanie składników do kadzi, wybieranie pras...

Na nocnej zmianie było ciemnawo, tajemniczo, ale i spokojniej niż w dzień - po wykonaniu zadanych prac towarzystwo zaszywało się w sobie znanych zakamarkach aby "dać w kimono" - popularnym miejscem spotkań były zasmrodzone palarnie z ohydnymi pojemnikami z wodą na pety.

15 listopada 1972 roku na zmianie dziennej dostałem przydział do brygady aparatowego Michała Nemeca (z Ozorkowa) wraz z Włodkiem Olczakiem (ze Zgierza) - mieliśmy prowadzić proces odparowania i destylacji alkoholu izobutylowego. Michał był aparatowym i szefem naszej brygady. Zbiornik był podgrzewany przez płaszcz parowy, należało zachować spokojny przebieg destylacji, kontrolując ciek alkoholu w podświetlonym żarówką wizjerze szklanym. Nadeszła pora śniadania w postaci wydawanego na stołówce w budynku szatni tzw. posiłku regeneracyjnego (zupa z wkładką) - przed udaniem się na śniadanie Michał zmniejszył zaworem dopływ pary grzewczej na płaszcz. Nie zdążyliśmy zjeść zupy do końca, gdy koledzy zaalarmowali nas, że są problemy na destylacji, pobiegliśmy na oddział. W wizjerze było widać gwałtowny wypływ alkoholu izobutylowego, pomieszczenie i otoczenie wypełnione były jego oparami...
Michał z Włodkiem otworzyli okna, żeby przewietrzyć pomieszczenie – wszyscy trzej byliśmy wewnątrz niewidzialnej chmury gazu…
Nagle usłyszeliśmy głośne „puff”, jakby odgłos pękającej olbrzymiej torby foliowej. Otaczający nas gaz w ciągu kilku sekund zapalił się z hukiem, prawdopodobnie od pękniętej żarówki, przez chwilę czuliśmy się jak pieczeń w piekarniku. Piekła mnie twarz, ubranie kwasoodporne nieco się zwęgliło, rękawice nakrapiane drobinami gumy uratowały mi dłonie przed poparzeniem – niestety, nie ustrzegł się tego Włodek Olczak, pracujący bez rękawic. Wszyscy trzej z poparzonymi twarzami wyszliśmy samodzielnie z oddziału i czekaliśmy w pobliżu budynku Ambulatorium i BHP na przyjazd karetki zakładowej służby zdrowia.
Po drodze do Szpitala Wojewódzkiego udzielono nam pierwszej pomocy w Przychodni Przyzakładowej – spryskano nam twarze, o ile pamiętam, hydrocortizonem w sprayu…
W Szpitalu Wojewódzkim byliśmy pacjentami Oddziału Szczękowo – Twarzowego, mieliśmy osobny pokój i toaletę, aby uniknąć zakażenia. Ze stosowanego na twarz hydrocortizonu zrobiła się skorupa, musieliśmy wyglądać jak osobnicy z horroru – moja teściowa podczas pierwszej wizyty rozpoznała mnie tylko po głosie…
Z powodu utrudnionego otwierania ust odżywialiśmy się z początku przez winylowe rurki, z czasem ulepszyliśmy technikę jedzenia z płaskiej powierzchni noża. Plusem dla naszego zdrowia był brak poparzeń dróg oddechowych.
Myśmy pojechali do szpitala... a mój młodszy brat, Stefan, pracujący w drugim końcu WT- 8 na części „B” pozostał z trudnym zadaniem zawiadomienia mojej ciężarnej żony Krysi o wypadku – sam mówi, że „miał pietra” idąc po pracy z tą wiadomością…
Mój pobyt w szpitalu, trwający od 15. 11.1972 do 2.12. 1972 nie pozwolił mi uczestniczyć aktywnie w narodzinach pierwszej córki, Iwonki, która urodziła się 25.11.1972 w tym samym szpitalu. Szczęśliwą Mamę i dziecko odebrał ze szpitala również brat Stefan – ja jeszcze pozostałem na leczeniu.

Mogę zrobić podsumowanie, parafrazując znany tekst kabaretowy:
„Z ZAKŁADEM BYLIŚMY ZWIĄZANI - NIE TYLKO PRZEZ KASĘ ZAPOMOGOWO-POŻYCZKOWĄ” !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
komeda 61




Dołączył: 29 Paź 2009
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ZGIERZ

PostWysłany: Sob 19:52, 31 Paź 2009    Temat postu:

ZDZISIU jak było wielkie buuum to pracowałeś na WT-8 CZ.B CZĘŚĆ A to wschodnia część WT-8 od strony magazynu i standaryzacji

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zb55
Administrator



Dołączył: 13 Paź 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ZGIERZ/SZCZECIN

PostWysłany: Sob 21:13, 31 Paź 2009    Temat postu:

Dzięki Krzysztof za małe, ale jednak sprostowanie - mam szczęście, że nie było dalszych liter alfabetu. Ważne, że reszta faktów się zgadza. Liczę także na twoje wspomnienia zawodowe, które wzbogacą ten dział - w końcu pracowałeś "przy alkoholu" a w każdym zakładzie to był niezły problem. Pozdrawiam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bartek




Dołączył: 01 Cze 2015
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zgierz

PostWysłany: Pon 20:12, 01 Cze 2015    Temat postu:

Wspaniale jest czytać takie wspomnienia. Jestem nowy na tym forum i od razu chcę zaznaczyć, że nigdy w Borucie nie pracowałem ponieważ urodziłem się w 1987 roku a nieletnich do niej nie przyjmowali Laughing . Moja pasja tym zakładem zaczęła się w 2002 roku kiedy przypadkowo podczas wyprawy rowerowej wjechałem na jego teren. Stało jeszcze wtedy kilkanaście budynków po których dziś nie ma śladu. Jeden z nich sobie upatrzyłem i buszowałem w nim kilkanaście razy robiąc także zdjęcia, które niestety zaginęły. Do dziś uwielbiam tam jeździć i wspominać jak to kiedyś mogło wyglądać. Niestety nie dysponuję żadnymi zdjęciami z tamtych lat kiedy Boruta szła pełną parą. Moim jedynym podręcznym źródłem informacji jest książka wydana na 100 lecie zakładu. Czy jest jakaś osoba, która mogłaby wybrać się ze mną na teren po Borucie i względnie pokazać, objaśnić gdzie stały jakie wydziały?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bartek




Dołączył: 01 Cze 2015
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zgierz

PostWysłany: Pon 17:30, 08 Cze 2015    Temat postu:

Aaaa! I jeszcze mam pytanie czy ktoś pamięta moich dwóch znajomych, którzy pracowali w Borucie: Stanisław Januszkiewicz i Kaziu Ostrowski.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.boruciarze.fora.pl Strona Główna -> „BORUTA” W MOJEJ PAMIĘCI... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin